zorganizowane przez Instytut Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz przez Fundację imienia Krzysztofa Skubiszewskiego.
Uniwersytet Warszawski, 21 lutego 2012
Mówi ojciec Maciej Zięba, z wykształcenia fizyk i teolog, doktor filozofii, dziennikarz i publicysta, założyciel Instytutu Tertio Millenio w Krakowie, były prowincjał polskiej prowincji Dominikanów, były dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
Oto autoryzowany skrót wypowiedzi ojca Macieja Zięby, pełna wypowiedź na video powyżej.
Dezorganizuje tę przestrzeń, bo jednoznaczne przeciwstawienie federaliści-suwereniści ideologizuje ten konflikt, on się robi spolaryzowany i to eliminuje szerszą dyskusję, bardziej subtelne rozważania problemu. Jeśli jedni coś powiedzą bardziej radykalnego popierając ideę federacji, to suwereniści natychmiast są podekscytowani i mówią coś radykalnego w przeciwną stronę. Rozmowa publiczna, bardzo ważna, o sprawach podstawowych, zostaje w ten sposób wyeliminowana, bo człowiek zawsze jest odczytywany albo jako sojusznik jednych, albo drugich.
Najnowszy projekt UE jawi się jako bardziej federacyjny. Mówili o nim choćby Radek Sikorski, Gerhard Schröder, czy Ursula von der Leyen — ważni politycy z pierwszej ligi europejskiej. Każdy z nich w ostatnim roku wspominał o idei Stanaów Zjednoczonych Europy.
Jednakże ten projekt — widać to oczami laika — nie wychodzi. Konstytucja europejska — to nie jakieś peryferyjne kraje, tylko Francja i Holandia ją odrzuciły — została uśmiercona. Pakt Stabilizacyjny trzeszczy, i kibicujemy już od wielu miesięcy, że jeszcze nie trzasnął całkowicie. Taka prosta rzecz, wydawałoby się, i taka dobra idea jak stworzenie Muzeum Europy, którą jedenaście lat temu wspólnie uruchomiono i powołano doskonały zespół. Dziś, po jedenastu latach projekt ten nadal jest w powijakach. Muzeum miało być otwarte w 2007 roku, ale nadal jest w fazie wstępnej organizacji. W eurolandzie zrobiono wspólne banknoty, ale dosyć żałosne, bo przedstawiają amorficzne style architektury, gdyż nawet wspólnej listy budowli, najważniejszych zabytków nie potrafiono ustalić.
Traktat Lizboński powołał nowe funkcje, ale to, że mamy teraz stałego Przewodniczącego Rady i Wysokiego Przedstawiciela do spraw polityki zagranicznej sprawiło, że mamy jeszcze kolejne dwa telefony na liście (że użyję tej metafory Kissingera), żeby w sprawie wspólnej Europy móc cokolwiek załatwić.
Słabną źródła integracji, które ponad pół wieku temu były silne i nośne. Dla wielu młodych są one już abstrakcyjne: ówczesne marzenia o wspólnej Europie zakorzenione jeszcze w wizji wieków średnich, lęk przed wojną, strach przed ZSRR, które już od dawna nie istnieje, lęk przed biedą i lęk przed Niemcami.
Z czasem odbudowywuje się także pod spodem idea państw narodowych, pokiereszowana wcześniej przez nacjonalizmy, przez totalitaryzm, przez wewnętrzne trudności.
Słabnie też bezwarunkowe zaangażowanie się Niemiec w proces integracji, w których przez lata całe utożsamiano integrację z niemieckim interesem narodowym (chociaż to słowo — ze zrozumiałych względów — nigdy nie padało).
Bardzo ważne, lecz trudno mierzalne są zmiany kulturowe, które się dokonały. W jakiś sposób uosabia to rewolta 1968. Alain Besançon porównuje jej znaczenie do rewolucji amerykańskiej czy francuskiej. To jest rozwój indywidualizmu, stąd słabnięcie więzi solidarnościowych, horyzontalnych – z innymi ludźmi – i wertykalnych - z innymi pokoleniami. Z tego wypływa pewna zmiana kulturowej funkcji długu, który niedawno był zjawiskiem negatywnym, a teraz stał się czymś naturalnym (dla państw, a inni klienci byli wręcz zachęcani do zadłużania). Słabnięcie instytucjonalnych form religii jest tu też fenomenem istotnym.
Jednym słowem źródła integracji europejskiej, te, które istniały w początkach jej tworzenia, są dzisiaj bardzo słabiutkie. Jeśli chcemy mówić dziś o konstytucji, o budowie silniejszej federacji, to po prostu brakuje nam polis, nie mamy ludu, obywateli, a jeśli nie ma demos, to trudno jest budować demokrację.
Uzależnienie klasy politycznej od opinii publicznej jest znacznie bardziej obecne, niż podmiot wspólnoty politycznej.
Z kolei projekt Europy ojczyzn czy państw, podkreślający suwerenność państwową, skończyłby się dla Europy jej marginalizacją. W erze globalizacji podmiot półmiliardowy, jakim jest Europa, dobrze przy tym rozwinięty gospodarczo, jest znaczący, a seria małych państewek (oprócz może Niemiec) marginalizuje Europę całkowicie. Pojawia się tu problem Niemiec za silnych na Europę, ale za słabych dla świata (Kissinger), pojawia się problem polityków takich jak Marine Le Pen, Geert Wilders, ale też Pia Kjærsgaard, czy poniekąd Viktor Orbán, a u nas Jarosław Kaczyński, którzy optują za silną suwerennością.
Uruchamiają się też energie wewnętrznych separacjonizmów. Belgia, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania przeżywają te problemy w różnym stopniu.
I uzyskujemy w ten sposób Europę już nie dwóch prędkości, ale czterech, pięciu czy sześciu, a więc narastanie nierównowagi w Europie.
To sprawia, że projekt suwerennościowy jest niebezpieczny. Zresztą on jest iluzoryczny. Gdyby Polska wystąpiła dzisiaj z Unii Europejskiej, czy Polacy uzyskaliby automatycznie silniejsze poczucie własnej tożsamości? Czy posiadali by w Europie większą suwerenność? Oczywiście, nie. To jest fałszywa alternatywa.
Jaka jest wobec tego diagnoza? Mamy kryzys ekonomiczny, ale patrząc głębiej, kulturowo to jest kryzys tej formy kapitalizmu, w której dominuje sfera finansowa nad wytwórczą i szybki zysk nad długofalową inwestycją; rozbudzone zadłużenie, głównie przez welfare state (system emerytalny i zdrowia); kryzys społeczno-polityczny (solidarność jest słabsza, więc egoizmy czy wzrost nierówności są silniejsze); plutokratyczne zwyrodnienia, na przykład casus Berlusconiego czy Murdocha; zniewolenie polityków przez sondaże.
Rekapitulując, sądzę, że ten kryzys ekonomiczny i społeczno-polityczny jest przejawem głębszego kryzysu - kryzysu tożsamości.
Mówimy o jednoczeniu Europy lub o jej niejednoczeniu, natomiast nie pytamy, jakiej Europy pragniemy. Zacytowałbym sławny czterowiersz Słowackiego: „szli krzycząc «Polska, Polska» ”, który można by zamienić na „Europa, Europa”. „I Pan Bóg z mojżeszowego wynurzył się krzaka i zapytał: Europa, ale jaka?”. Jeżeli weźmiemy ludzi zanurzonych w pełni w dziedzictwo francusko-niemieckie, takich jak Daniel Cohn-Bendit i Robert Schuman, to jednak ich wizje integracji europejskiej niezmiernie się różnią od siebie. To samo by było gdybyśmy skonfrontowali wizje Konrada Adenauera i Martina Schulza, choć obaj ci panowie pochodzą z Nadrenii.
Podstawą wielu europejskich kryzysów jest głębszy kryzys tożsamości, o którym trzeba teraz więcej mówić. Europę bowiem tworzą trzy warstwy: warstwa christianitas, kultura chrześcijańska, która stworzyła Europę jako organizm kulturowo-polityczno-ekonomiczny; na nim warstwa, którą określam jako kulturę wyznawców religio progressionis, religii postępu — to pojęcie szersze niż oświecenie, bo to jest też scjentyzm i pozytywizm, nacjonalizmy 19. wieku, czy ruchy socjalistyczne. Wszystkie one wierzą w automatyczny postęp ludzkości; i na tych dwóch warstwach nabudowano „społeczeństwo otwarte”, które tworzy się b w opozycji do wielkich totalitaryzmów 20. wieku, a z czasem przesuwa się w stronę postmodernizmu.
Te trzy warstwy tworzą Europę i są w nas w różnych proporcjach. We Francji będzie silniej obecna warstwa oświeceniowa, a warstwa christianitas będzie płytsza, w Polsce oświeceniowa będzie troszkę bardziej wątła niż ta christianitas, a warstwa postmodernistyczna będzie silniejsza w Szwecji niźli w Grecji, ale wszystkie trzy są obecne w każdym europejskim kraju. Paradoksem historycznym jest jednak to, że rodziły się one w konflikcie, we wzajemnej, często nieprzejednanej, wrogości i po dzień dzisiejszy te konflikty są obecne w Europie. Spór o preambułę konstytucji europejskiej jest jednym z wielu tego przykładów. Stąd wizje zjednoczonej Europy u Adenauera i Schumana, z jednej strony, a Cohn-Bendita i Schulza, ze strony drugiej (uznając znaczenie wszystkich tych czterech postaci), bardzo mocno różnią się od siebie.
Dlatego bliska mi jest idea Habermasa, którą on nazywa Verfassungspatriotismus, patriotyzmem konstytucyjnym wokół podstawowych wartości, które Europę definiują, wartości demokratycznych. Dlatego postulowałbym szeroką debatę, o którą apelował przed laty w Polsce pan premier Mazowiecki, o Grundwerte, o wartościach podstawowych, która była bardzo ważną dyskusją w powojennych Niemczech.
Jeśli przez te wartości konstytucyjne czyli demokratyczne rozumiemy równość, godność obywateli, dobro wspólne, solidarność, subsydiarność, dalej zasadę wolności negatywnej, checks and balances oraz wielkoduszność wobec mniejszosci, to jest to niezły indeks ważnych wartości, które są cenione w każdej z tych trzech epok tworzących Europę i wokół których można budować wspólną tożsamość. Bo brak wspólnej świadomości historycznej jest jedną z głównych przeszkód na drodze tworzenia poczucia przynależności do tej samej wspólnoty politycznej.
Na pewno natomiast nie tworzy się tożsamości europejskiej przez jej wymuszanie wedle suwerennościowych czy federalistycznych projektów. Ją trzeba budować wokół tych wartości. To jest projekt na pokolenia.
Trzeba przekraczać uprzedzenia i obalać fałszywe stereotypy. Są one ogromną przeszkodą. Badania w Holandii pokazują: Holendrzy, którzy znają pracujących Polaków uznają ich i szanują. Ci, natomiast, którzy nie znają Polaków, mają do nich wrogi, niechętny stosunek.
90 % Litwinów w odpowiedzi na pytanie, w jakim języku zdają maturę młodzi Polacy na Litwie, odpowiada, że zdają po polsku. A zdają od lat po litewsku. Trudno więc, by rozumieli spór o obronę polskich szkół.
Stereotypy bardzo silnie funkcjonują, ale ich nie można odgórnie, administracyjnie obalić. Verfassungspatriotismus musi być obudowane długofalowym, wielowymiarowym planem kulturowym i edukacyjnym.
Jan Paweł powiedział 13 lat temu w polskim parlamencie: „Kościół przestrzega przed redukowaniem wizji zjednoczonej Europy wyłącznie do jej aspektów ekonomicznych, politycznych i przed bezkrytycznym stosunkiem do konsumpcyjnego modelu życia. Nową jedność Europy, jeżeli chcemy, by była ona trwała, winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś kształtowały, z uwzględnieniem bogactwa i różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów.”
Te słowa są nadal całkowicie aktualne.
Powrót do wypowiedzi ojca Macieja Zięby na video
Materiał przygotowany przy wsparciu Fundacji imienia Krzysztofa Skubiszewskiego
Kamera: Maja Nowak, Krzysztof Pawlak
Montaż: Krzysztof Praszkiewicz
Redakcja: Piotr Skubiszewski, Marcin Skubiszewski
Zobacz też inne wypowiedzi z Pierwszego Sympozjum imienia Krzysztofa Skubiszewskiego:
Kontakt do redaktora serwisu: mm@skubi.net
Kolejne teksty: Jeśli chcesz być informowany o nowych tekstach, możesz
|