W głośniej sprawie Wojnarowskich sąd przyznał wysokie odszkodowanie od szpitala, który odmówił ciężarnej Barbarze Wojnarowskiej skierowania na badania prenatalne. Pani Wojnarowska i jej mąż chcieli na podstawie tych badań zdecydować o ewentualnej aborcji.
U dziecka, które miało być poddane badaniom prenatalnym, podejrzewano ciężką wadą genetyczną, wymagającą bardzo drogiego leczenia hormonem wzrostu. Leczenie nie jest refundowane przez NFZ i jest tylko częściowo skuteczne (ratuje życie, ale nie zapobiega karłowatości ani zniekształceniom ciała).
Ponieważ szpital odmówił skierowania na badania prenatalne, dziecko urodziło się żywe, mimo że rzeczywiście miało wadę genetyczną, którą u niego podejrzewano.
Wiele osób uważa, że przyznając wysokie odszkodowanie sąd wydał sprawiedliwy wyrok, gdyż dzięki temu chore dziecko, potrzebujące drogiego leczenia, dostanie chociaż część pieniędzy potrzebnych na to leczenie. Ale jeśli zważymy, z jakich powodów i na podstawie jakiego prawa wydano wyrok, sprawa wygląda zupełnie inaczej.
W przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu polskie prawo pozwala na aborcję do 24. tygodnia ciąży. W sytuacji, o której tu mowa, ewentualna aborcja byłaby poprzedzona skomplikowanymi i długotrwałymi badaniami genetycznymi, a więc nastąpiłaby pod sam koniec tego okresu. Aborcja ta byłaby więc zabiciem płodu, któremu brak tylko około dwóch tygodni, by pod odpowiednią opieką medyczną stał się zdolny do życia poza organizmem matki. Taka aborcja jest czymś bardzo drastycznym i tylko nieznacznie różni się od dzieciobójstwa. Szpital odmówił skierowania, które miało być pierwszym krokiem w kierunku czegoś takiego – i za tę odmowę ma teraz zapłacić odszkodowanie.
Wyrok sądu przyznał dziecku pomoc tylko dlatego, że rodzice chcieli jego śmierci, a lekarze się temu przeciwstawili. Nie mają podobnej pomocy te rodziny, w których rodzice nie biorą pod uwagę możliwości aborcji, a więc nie domagają się badań prenatalnych (z reguły jedynym celem badań jest podjęcie decyzji o aborcji).
To nie jest sprawiedliwe. Sprawiedliwe byłoby świadczenie pomocy chorym dlatego, że są chorzy i tej pomocy potrzebują, a nie dlatego, że decyzję o ich nieuśmierceniu podjęto wbrew prawu. Żyjesz nielegalnie, za to należy ci się odszkodowanie; gdybyś żył z tą samą chorobą, ale legalnie, to odszkodowania by nie było – taki jest sens tego wyroku.
Sprawa ukazuje też inny problem: co państwo oferuje rodzicom ciężko chorych dzieci? Aborcję, a czasem tylko i wyłącznie aborcję.
W dyskusjach politycznych o aborcji problem z reguły jest przedstawiany jako kwestia wolności: zastanawiamy się, czy w takim czy innym przypadku ustawa powinna dawać kobiecie prawo do aborcji, a więc pewną kontrowersyjną wolność. Nikt nawet nie wspomina o tym, że kobietę możnaby zmusić do aborcji. Wydaje nam się, że takie barbarzyństwa (tzw. gwałty aborcyjne) zdarzają się tylko w Chinach.
Ale na przykładzie sprawy Wojnarowskich widzimy, że rzeczywistość jest inna. Widzimy, że gdyby lekarze postąpili zgodnie z prawem i przepisali badania prenatalne, to rodzina Wojnarowskich nie miałaby wiele wolności. Wobec ciężkiej wady genetycznej, do wyboru byłaby albo aborcja (na koszt NFZ), albo nieszczęście: dziecko absolutnie wymagające drogiego leczenia, na które nie ma pieniędzy. Bo w Polsce są pieniądze na leczenie wielu chorób, są pieniądze na legalne aborcje, ale NFZ nie ma pieniędzy na hormon wzrostu dla dziecka państwa Wojnarowskich.
Są w Polsce pieniądze na renty chorobowe dla setek tysięcy osób, przyznane dożywotnio z powodu niezdolności do pracy. Jest tak, chociaż nie jest dla nikogo tajemnicą, że owa niezdolność do pracy jest w wielu przypadkach mocno naciągana. Ale gdy Barbara Wojnarowska musiala przestać pracować, by zajmować się ciężko chorymi dziećmi, to renty nie dostała. Ustawy nie przyznają jej prawa do renty, a jedynie prawo do aborcji.
I jeszcze jeden problem: z wyroku wynika, że lekarze powinni uczestniczyć, choćby pośrednio, w aborcji.
Co prawda żeden lekarz w Polsce nie jest zmuszany do bezpośredniego dokonania aborcji, ale z badaniami prenatalnymi już jest inaczej: według wyroku wydanie skierowania na takie badania należy do obowiązków lekarza. A przecież takie skierowanie, to nic innego, jak pierwszy krok do aborcji.
Na dodatek same badania (punkcja owodni) bezpośrednio powodują poronienie w jednym przypadku na około 200: na każde 200 wykonanych badań przypada jedna smierć płodu; jest to zupełnie niezależne od tego, że skądinąd celem badań jest decyzja o ewentualnej aborcji.
Nie widzę, jak, zgodnie z sumieniem, mógłby wydać takie skierowanie lekarz zdecydowanie przeciwny aborcji: na przykład katolik, który swą wiarę traktuje poważnie, albo po prostu lekarz zszokowany myślą, że punkcja owodni może wywołać poronienie zdrowego płodu lub skutkować aborcją, która tak bardzo przypomina dzieciobójstwo.
Od lekarza oczekuje się tu działań wysoce kontrowersyjnych, których celem nie jest leczenie chorych, lecz ich eliminowanie.
O sprawie Alicji Tysiąc, czyli o podobnym procesie, który miał miejsce przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu czytaj tu.
Czytaj też: Czy powinniśmy zabijać wadliwe płody?
Kontakt do autora: mm@skubi.net
Czy chcesz, aby ten blog się rozwijał? Jeśli tak, to proszę Cię o pomoc: poinformuj o nim znajomych. Możesz wspomnieć o całym blogu albo o konkretnym artykule. Blog nazywa się skubi.net — to się da zapamiętać.
Kolejne teksty: Aby dostawać powiadomienia o nowych tekstach, możesz
|
Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).
Dodaj komentarz Cały wątek i zaawansowane funkcje forum Inne wątki
Zapraszam do dyskusji o sprawie Wojnarowskich by skubi January 01, 2008, 06:16:09 PM
-
Dodaj komentarz Cały wątek i zaawansowane funkcje forum Inne wątki