Amber Gold i piramidy finansowe część Iczęść II

Po co wchodzić do strefy euro

Marcin Skubiszewski, 29 września 2008

Przedruk artykułu opublikowanego 29 września 2008 w serwisie wiadomosci24.pl

Czytaj też

Perspektywa przystąpienia Polski do strefy euro jest przedmiotem wielu dyskusji. Podkreśla się ułatwienia w handlu międzynarodowym i podróżach, jakie niesie ze sobą przyjęcie euro, ale mówi się też dużo o niebezpieczeństwach, szczególnie o niebezpieczeństwie wzrostu cen.

Jednak w tych dyskusjach słabo eksponowany jest najważniejszy aspekt zagadnienia: to, że przyjęcie euro drastycznie obniży cenę, jaką nasza gospodarka musi płacić, aby pozyskać zachodnioeuropejski kapitał. I o tym właśnie jest poniżej.

Likwidacja ryzyka kursowego

Ważną konsekwencją zastąpienia złotego przez euro będzie likwidacja ryzyka kursowego w obrotach między Polską a bogatymi krajami Europy Zachodniej.

Ryzyko kursowe, to ryzyko straty, jaką może ponieść dany podmiot gospodarczy w wyniku zmiany kursów walut. Dziś takie ryzyko wiąże się z każdym przepływem pieniędzy między Polską a strefą euro i stanowi poważne utrudnienie przy pozyskiwaniu dla Polski kapitału z zagranicy.

Na skutek zniszczeń spowodowanych przez drugą wojnę światową, a następnie fatalnego zarządzania gospodarką przez 45 lat komunizmu, Polska jest głęboko niedoinwestowana. Brak u nas wielu rzeczy, których jest pod dostatkiem w bogatych krajach strefy euro, na przykład mieszkań czy elementów infrastruktury. Z tego powodu Polska bardzo potrzebuje inwestycji zagranicznych, a jednocześnie jest dla inwestorów miejscem atrakcyjnym. Na przykład można u nas finansować budowę ważnych (a więc rentownych) autostrad między wielkimi miastami. W krajach strefy euro oczywiście też buduje się dziś autostrady, ale tylko te mniej ważne i mniej rentowne, gdyż te najważniejsze od dawna już istnieją. Każdy, kto chce inwestować w budowę autostrad, według wszelkiej logiki powinien w pierwszym rzędzie myśleć o robieniu tego w Polsce, a nie w Europie Zachodniej.


Wartość złotego w eurocentach, w latach 2002-2008

Koszt kapitału pozyskanego ze strefy euro – przykład

Kapitał płynie do Polski na różne sposoby. Jednym z nich jest kredyt. Aby zrozumieć wpływ ryzyka kursowego na pozyskiwanie kapitału z zagranicy, weźmiemy za przykład właśnie kredyt.

Zakładamy, że bank ze strefy euro udziela polskiej firmie kredytu w złotych, o oprocentowaniu ustalanym corocznie, na najkorzystniejszych warunkach, jakie istnieją na polskim rynku, czyli na warunkach pożyczki międzybankowej (WIBOR, Warsaw inter-bank offered rate); w praktyce firmy z reguły płacą za kredyt nieco drożej, ale ma to małe znaczenie dla naszego przykładu. Przyjmujemy, że kredyt wypłacono 1 maja 2004, czyli w dniu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej (dzień oznaczony symbolem EU na wykresie).

Przez pierwsze 4 lata kredytu zysk banku, liczony w euro, wynosi odpowiednio 19,6%, 16,3%, 5,4% i 14,7%.

Podobny kredyt udzielony w euro, na najkorzystniejszych warunkach istniejących w strefie euro (z oprocentowaniem EURIBOR, Euro inter-bank offered rate) przyniósłby w kolejnych latach 2,3%, 2,2%, 3,3% i 4,3% zysku. Kredyt w złotych jest więc, w porównaniu, bardzo rentowny dla banku.

Wielkie zyski z kredytu w złotych pochodzą tylko w małej części z odsetek, a w większości ze wzrostu kursu złotego: licząc w euro, wartość złotych, które polska firma jest winna bankowi, szybko rosła przez ostatnie cztery lata (zachęcam do zerknięcia na wykres). Ten wzrost kursu ma swoje źródło w pomocy finansowej, jaką Polska dostaje od Unii Europejskiej, oraz w dobrym rozwoju polskiej gospodarki.

Problem polega na tym, że w naszym przykładzie pomoc unijna i sukcesy gospodarcze Polski przyniosły tak wielkie zyski zachodniemu bankowi, a nie Polsce. Innymi słowy, pozyskując kapitał potrzebny do rozwoju gospodarki, Polska musi jednocześnie oddawać lwią części zysków z tego rozwoju.

Dlaczego tak jest? Otóż pożyczając pieniądze w złotych, bank ze strefy euro nie mógł być z góry pewien, że wypracuje duży zysk. Mogło zdarzyć się coś odwrotnego: złoty mógł spaść, a wówczas bank miałby stratę. Widać to na wykresie: w latach 2002-2003 złoty tracił na wartości w stosunku do euro, mimo że przystąpienie do Unii Europejskiej było wtedy perspektywą coraz bardziej realną, co pozwalało spodziewać się umacniania złotego. W latach 2005-2006 wartość złotego gwałtownie się zmieniała – a więc bank ze strefy euro, który udzieliłby kredytu krótkoterminowego w złotych, mógł uzyskać duży zysk lub ponieść dużą stratę, w zależności od dokładnej daty wypłacenia i zwrotu kredytu.

Kryzys finansowy, który obecnie dotyka Stany Zjednoczone, pokazuje, jak poważną sprawą jest ryzyko finansowe. A ryzyko kursowe jest jedną z jego form. Wysokie ryzyko kursowe powoduje, że banki ze strefy euro godzą się eksportować kapitał do Polski i udzielać kredytów w złotych tylko w zamian za niezwykle duże zyski. Gdyby tego ryzyka nie było, Polska mogłaby pozyskiwać kapitał dużo taniej i, co za tym idzie, w dużo większych ilościach.

Wielu Polaków unika tego problemu biorąc kredyt w walucie obcej (zwykle we frankach szwajcarskich). Taki kredyt w okresie ostatnich czterech lat był o wiele tańszy niż kredyt w złotych, a nawet, licząc w złotych, miał ujemne oprocentowanie. Ale Polacy uzyskują te korzystne warunki w zamian za przejęcie na siebie ryzyka kursowego: jeśli w najbliższym czasie wartość złotego się załamie, kredytobiorcy zarabiający w złotych, a płacący kredyt w innej walucie, znajdą się w fatalnej sytuacji finansowej. A takiego scenariusza wykluczyć nie można.

Dlaczego ryzyko kursowe jest tak dużym problemem

Ogromna większość pieniędzy, jakimi dysponują instytucje finansowe, pochodzi z kont bankowych i lokat o stałym oprocentowaniu: pieniądze te znajdują się czasowo w dyspozycji banku lub innej instytucji, mogą więc być używane do udzielania kredytów, ale muszą następnie zostać w całości zwrócone swoim pierwotnym właścicielom. We wszystkich krajach instytucje finansowe podlegają ostrej dyscyplinie: podejmować ryzyko mogą tylko o tyle, o ile dysponują pieniędzmi nie pochodzącymi z kont i z lokat (pieniądze te noszą zwykle nazwę kapitału własnego). A takich pieniędzy jest na rynku stosunkowo mało.

Nie jest trudno zrozumieć ten mechanizm. Każdy z nas może założyć w banku konto lub lokatę: wówczas bank dysponuje naszymi pieniędzmi, ale musi je następnie zwrócić nam w całości. Możemy też kupować udziały w funduszach inwestycyjnych, co oznacza zgodę na poniesienie ewentualnych strat: pieniądze zainwestowane w fundusz stają się częścią jego kapitału własnego, fundusz ma prawo używać ich do operacji ryzykownych.

Nikt z nas nie kupiłby udziałów w funduszu, gdyby spodziewany zysk był podobny do tego, co można uzyskać z bezpiecznej lokaty terminowej. Kupujemy udziały (a więc bierzemy na siebie ryzyko), ponieważ spodziewamy się wysokich zysków. Ta prawidłowość przekłada się na zachowanie instytucji finansowych: instytucje ze strefy euro godzą się pożyczać w złotych, a więc podejmować ryzyko kursowe i angażować pieniądze pochodzące z kapitału własnego, tylko dlatego, że spodziewane zyski są wysokie.

Dodajmy, ze dyscyplina finansowa obecnie (we wrześniu 2008) gwałtownie się zaostrza: szybko powstają coraz to nowe przepisy utrudniające instytucjom finansowym podejmowanie ryzyka. Skutkiem tego ryzyko kursowe (podobnie jak każde inne ryzyko finansowe) staje się coraz większym problemem. Ten trend dotyczy całego świata. Jest on bezpośrednim skutkiem szalejącego obecnie kryzysu finansowego. Kryzys pokazał bowiem, że dotychczasowe zasady dyscypliny finansowej nie wystarczają, by zapobiec masowym upadłościom banków.

Inne skutki przyjęcia euro

Warto wspomnieć o innych, poza likwidacją ryzyka kursowego, konsekwencjach przyjęcia euro.

Pierwsza z nich, to likwidacja kosztów związanych z wymianą walut i płatnościami międzynarodowymi. Wymiana walut między Polską a większością Europy zniknie, a płatności międzynarodowe, zgodnie z regułami obowiązującymi w strefie euro, nie będą mogły być droższe ani bardziej uciążliwe niż płatności krajowe. Tu korzyść z euro jest oczywista.

Kryteria z Maastricht

Aby przyjąć euro, Polska będzie musiała spełnić kryteria z Maastricht, które ograniczają deficyt publiczny i zadłużenie państwa, każą walczyć z inflacją, zobowiązują państwa, aby ich banki centralne były niezależne od rządów. Kryteria te ustanowiono, gdyż wspólna waluta może funkcjonować prawidłowo tylko wtedy, gdy wszystkie państwa, które jej używają, prowadzą podobną politykę finansową.

Różne szczegóły kryteriów z Maastricht mogą budzić kontrowersje. Można się zastanawiać, czy kryteria dokładnie odpowiadają potrzebom polskiej gospodarki. Ale już dziś polska polityka gospodarcza jest bliska ich spełnienia: bank centralny jest niezależny, dług publiczny jest konstytucyjnie ograniczony (chociaż ograniczenia są nieco łagodniejsze, niż te z Maastricht). Konieczność zmniejszania deficytu publicznego istnieje już dziś: wynika ona z konstytucyjnego ograniczenia długu publicznego, a jednocześnie stanowi podstawowy element programu gospodarczego obecnego rządu. Inflacja w Polsce przez ostatnie kilka lat spełniała kryteria z Maastricht (chociaż ostatnio nastąpiło pogorszenie).

Z tych powodów wprowadzenie kryteriów z Maastricht nie będzie mieć dla naszej gospodarki daleko idących następstw, a jedynie spowoduje pewne korekty tej polityki gospodarczej, którą Polska już dziś prowadzi.

Polski banknot o nominale stu tysięcy marek, z roku 1923.

Polski banknot o nominale stu tysięcy marek, z roku 1923.

Likwidacja polskiej polityki pieniężnej

Przyjęcie euro będzie skutkowało likwidacją polskiej polityki pieniężnej, prowadzonej przez NBP. Polityka ta jest bowiem realizowana przez pożyczanie, sprzedawanie i kupowanie złotych. Gdy złoty przestanie istnieć, wraz z nim przestanie istnieć polityka NBP. Zamiast tego, polska gospodarka będzie pod wpływem polityki Europejskiego Banku Centralnego.

Co wyniknie z tej zmiany?

Polityka banku centralnego służy dwóm zasadniczym celom: przeciwdziałaniu inflacji i przeciwdziałaniu cyklicznym recesjom. Mówiąc w wielkim skrócie: gdy bank widzi niebezpieczeństwo inflacji, ogranicza ilość pieniędzy na rynku (czyli podnosi stopy procentowe), co automatycznie zwiększa wartość pieniądza i tłumi inflację. Gdy natomiast widać niebezpieczeństwo recesji, bank zwiększa podaż pieniędzy, co pobudza gospodarkę.

Polityka Europejskiego Banku Centralnego bierze pod uwagę gospodarkę całej strefy euro. Bank ten działa tak, aby uniknąć recesji czy wzrostu inflacji w całej strefie.

Likwidacja polityki pieniężnej NBP nie zaszkodzi więc we wszystkich tych wypadkach, gdy problemy polskiej gospodarki będą fragmentem problemów europejskich: wtedy Europejski Bank Centralny będzie pełnić wobec Polski tę rolę, którą dziś pełni NBP.

Brak polityki NBP mógłby nam natomiast zaszkodzić, gdyby pojawiła się recesja dotykająca samej tylko Polski. Takiej recesji można by się obawiać na przykład w następstwie wielkiej katastrofy przemysłowej lub ekologicznej w Polsce albo gdyby Rosja nagle przestała kupować polskie towary.

Ale recesja ograniczona tylko do Polski jest w praktyce niemożliwa. Nasza gospodarka jest na tyle silnie powiązana z resztą Europy, że ewentualna polska recesja automatycznie rozleje się poza nasze granice.

Mechanizm przenoszenia recesji z jednego kraju do drugiego (a nawet z jednego kontynentu na drugi) jest bardzo silny. Wielki kryzys, jaki rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych w roku 1929, spowodował kryzysy gospodarcze w całej Europie. Kryzys rosyjski w roku 1998 spowodował wielomiliardowe straty w bankach amerykańskich, które za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych finansowały rosyjską gospodarkę. Obecny kryzys amerykański powoduje ogromne straty wielu banków europejskich i poważne spadki na giełdach Europy. Europejski Bank Centralny reaguje na ten kryzys działaniami antyrecesyjnymi (zwiększeniem podaży pieniądza), mimo że w tym wypadku źródło recesji leży całkowicie poza Europą.

Możemy więc oczekiwać, że gdy Polska będzie w strefie euro, ewentualne problemy naszej gospodarki będą mieć znaczenie dla całej Europy i wywołają odpowiednie działania ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Jest więc mało prawdopodobne, aby brak polityki pieniężnej NBP mógł nam poważnie zaszkodzić.

Kwestia inflacji

Rozpowszechnione są obawy o to, że wprowadzenie euro spowoduje skokowy wzrost cen w Polsce. Ale w rzeczywistości nie ma tu poważnego niebezpieczeństwa: wymiana złotych na euro nie zmieni ilości pieniędzy w posiadaniu Polaków, czyli podaży pieniądza na naszym rynku. A więc mechanizmy ekonomiczne, które ustalają poziom cen, nie zostaną zachwiane i masowego wzrostu cen nie będzie. Owszem, zapewne nastąpi mała fala podwyżek, gdyż wprowadzenie euro może stanowić pretekst czy okazję do przyspieszenia tych podwyżek, które i tak wcześniej czy później miały nastąpić. Tak było w krajach, które dotychczas wprowadziły euro, i tak zapewne będzie w Polsce.

Ale prawdziwy problem leży gdzie indziej: zarobki i ceny w Polsce są znacznie niższe niż w bogatszych krajach Unii Europejskiej, z którymi polska gospodarka jest silnie powiązana. Na przykład kilogram szynki kosztuje w Warszawie około trzech razy taniej niż w Paryżu. Ta sytuacja nie może trwać wiecznie. I rzeczywiście: w okresie od 1 maja 2004 (dzień przystąpienia Polski do Unii Europejskiej) do 29 września 2008 wartość złotego liczona w euro wzrosła o 41,9%, a więc średnio rocznie rosła o 8,2%. Ponieważ w tym czasie inflacja w Polsce (liczona w złotych) i inflacja w strefie euro były na podobnym poziomie, oznacza to, że ceny w Polsce, liczone w euro, szybko doganiają ceny strefy euro. Podobnie jest z zarobkami.

Polskie ceny będą dalej upodabniać się do cen zachodnich, w miarę jak nasza gospodarka będzie coraz silniej związana z gospodarkami Europy Zachodniej i coraz bardziej do nich podobna. Wejście Polski do strefy euro zmieni sposób, w jaki się to odbywa: dziś wyrównywanie cen następuje przez wzrost wartości złotego w stosunku do euro, ale niemal bez inflacji (liczonej w złotych). Gdy zamiast złotego będziemy używać euro, wzrost cen w Polsce przybierze postać inflacji bezpośrednio widocznej dla każdego z nas, liczonej oczywiście w euro. Ta inflacja będzie dla polskiej gospodarki niekorzystna (inflacja zawsze jest niekorzystna), ale będzie bez zasadniczego znaczenia, gdyż chodzi tu tylko o nową formę już istniejącego zjawiska, jakim jest wyrównywanie się cen w Europie.

Podsumowanie

Przyjęcie euro przez Polskę będzie miało jeden bardzo ważny skutek dla naszej gospodarki: zniknie ryzyko kursowe w obrotach ze strefą euro, co spowoduje ogromny spadek ceny, po jakiej Polska może pozyskiwać kapitał z zagranicy. I to jest zasadnicza przyczyna, dla której Polska powinna jak najwcześniej przystąpić do strefy euro. Inne konsekwencje przyjęcia euro, czy to korzystne (jak likwidacja konieczności wymiany walut), czy nie (jak przewidywalny wzrost inflacji czy likwidacja polityki pieniężnej NBP), będą dużo mniej ważne.

Czytaj też

Kontakt do autora: mm@skubi.net

Kolejne teksty: Jeśli chcesz być informowany o nowych tekstach, możesz

  • wysłać maila (nawet pustego) do notify@skubi.net (Twój adres pozostanie wyłącznie do wiadomości autora, wyłącznie w celu powiadamiania o nowych tekstach)
  • albo, o ile znasz RSS, możesz go użyć RSS.

Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).

Forum do tego tekstu jest tu (kliknij)

Blogi Polityczne